wtorek, 9 sierpnia 2011

Trzy łyki Tai...

Tak jak napisała Ana we wcześniejszym poście byłyśmy w gliwickiej  herbaciarni na Yerba Mate. Miała być delikatna i w ogóle. Doprawdy nic nie wskazywało na to, że nie będę potrafiła jej wypić. A zrobiłam dosłownie 3 łyki, słownie - trzy! I to w dodatku nie pod rząd, ale rozłożone w czasie. W taki oto sposób dowiedziałam się, że ta herbata nie jest dla mnie, a wszechobecna w niej gorycz dosłownie przyprawiła mnie o mdłości. Szkoda mi bardzo, bo chciałam być niczym Wojciech Cejrowski i popijać małymi łyczkami herbatkę z bombilli, no ale cóż - najwyraźniej nie jest mi to pisane. Pozostanę przy moich ukochanych zielonych i białych oraz czarnej od czasu do czasu pitych w zwyczajny sposób - z kubeczka lub filiżanki, ale za to idealnie wpasowujących się w moje smakowe gusta :P




Pozdrawiam ciepło!
8 skarbów Shaolin czyli taia :)

2 komentarze:

  1. Sam Wojciech Cejrowski nie polubil tej herbaty na poczatku, ale pozniej ja pokochal. Moze sie jeszcze przekonasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. och, nie zrażaj się tak łatwo...
    Pamiętam swoje początki... zanim uwierzyłam, że się Yerbą zaprzyjaźnię upłynęło sporo wody;)
    ... a teraz siorbię jak najęta:)
    ... próbowanie nowych smaków polecam... są Yerby ostre!! i łagodne... serio, nie poddawaj się:)
    Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń